Na początku XX wieku przy tzw. "Moście Chełmskim" swoją kuźnię otworzył młody kowal, Franciszek Tyller. Był dobrym fachowcem, miał młodą żonę i całe życie przed sobą.. życie, które stracił z rąk "łotra". Kuźnia Tyllera była przy drodze i kiedyś podkuwał konia, ponoć na drodze, gdy przejeżdżała zmiana warty w odwachu w centrum z koszar 7 Olwiopolskiego Pułku Ułanów. Pamiętać należy, że był to czas zaboru rosyjskiego. No i z relacji sąsiadów oficer jadący na przodzie wyciągnął pistolet i zastrzelił młodego kowala. Gdy przesłuchano tego rosyjskiego oficera, zeznał on, że krzyknął on do kowala, by usunął się z drogi, zaś "kowal spojrzał na niego nienawistnie, więc go zastrzelił". Oficer dostał pokutę i w ramach owego "pokajania" noc całą krzyżem miał leżeć w cerkwi garnizonowej, później został przeniesiony. Franciszka Tyllera pochowano na hrubieszowskim cmentarzu. Kiedyś było na pomniku też jego zdjęcie, lecz nie dotrwało do naszych czasów, zaś nagrobek przetrwał i przypomina tę historię.
up
up